Po raz pierwszy do Polic zawitała Żywa Biblioteka. Taka, w której „książkami” są osoby gotowe podzielić się prawdziwymi, często trudnymi historiami swojego życia. W miniony piątek gościła ona w Filii Nova Biblioteki im. Marii Skłodowskiej-Curie. Chętnych do „wypożyczenia” takiej wyjątkowej książki nie brakowało.
Swoje historie przedstawiały osoby zagrożone wykluczeniem społecznym. W piątek, około południa, w Filii Nova w roli Żywej Książki zastaliśmy: osobę z depresją, osobę ze stwardnieniem rozsianym, uchodźczynię (która dwa razy uciekała przed wojną), neuro-mamę, osobę głuchoniewidomą. Żywa Biblioteka gościła tu tego dnia aż do godz. 17.
– Wchodzi czytelnik do biblioteki, ma możliwość przeczytania prologów, które są dostępne – wyjaśniała zasady Żywej Biblioteki Paulina Olichwer, wiceprezes szczecińskiej Fundacji MOŻESZ, która zorganizowała to wydarzenie. – Jeżeli decyduje się na przeczytanie żywej książki, to osoba, która obsługuje tablicę wypożyczeń, zaprowadzi czytelnika do Żywej Książki i tam odbędzie się około 20-minutowa rozmowa.
Do zorganizowania tego wydarzenia w Policach przekonała organizatorów Agnieszka Buczkowska ze Świata Dźwięków. Obserwowała je wcześniej w Szczecinie.
– Bardzo fajnie wyglądało to w Szczecinie. Widzę, że to jest coś, co niesie dużo dobrego ze sobą, otwiera ludziom drzwi do dialogu – mówi. – Więc myślę, że taka przestrzeń, którą stworzyliśmy tutaj, korzystając też z doświadczenia fundacji, zostanie dobrze przyjęta.
Z taką Żywą Książką można porozmawiać, zadać jej pytania, albo po prostu wysłuchać jej historii.
– Rok temu, w czasie ostatniej Żywej Biblioteki, podeszła do mnie pani po rozmowie z osobą z depresją i powiedziała: „Dziękuję, bo zrozumiałam lepiej moją córkę” – opowiada Joanna Sawicka-Budziak, prezes Fundacji MOŻESZ.
Organizatorzy podkreślają, że Żywa Biblioteka to nie tylko spotkanie, ale subtelne narzędzie zmiany społecznej, które pozwala oswajać stereotypy i budować empatię.
Kasia jest osobą głuchoniewidomą, ale urodziła się jako osoba pełnosprawna. Najpierw choroba doprowadziła ją do niepełnosprawności ruchowej, później – niemal z dnia na dzień – do utraty wzroku i słuchu.
– Jak wyszłam ze szpitala jako głucha i niewidoma to wpadłam w straszną depresję – opowiada. – Wydawało mi się, że życie mi się skończyło, że nic już przede mną nie ma. W pewnym momencie powiedziałam sobie, że dosyć tego leżenia, tego płakania…
Podniosła się i zaczęła pracować. Rehabilitacja przyniosła efekty. Dzisiaj może żyć aktywnie, realizować swoje pasje.
– Bo jak się okazuje, to, że stracimy sprawność już jako osoby dorosłe, zmienia nasze życie, zmienia to, co możemy robić, nakłada pewne ograniczenia, ale też otwiera bardzo oczy na inne rzeczy – dodaje. – I wcale to nie kończy życia. Po prostu to życie będzie inne. Nadal można realizować swoje pasje, nadal można pogłębiać swoje zainteresowania. Tylko, jak w moim przypadku, zmieniły się sposoby otrzymywania tych informacji.
Nowoczesne technologie pozwalają jej czytać, oglądać filmy, korzystać z komputera, internetu… Implant pozwala też słyszeć i rozmawiać. Chętnie dzieli się swoją historią.
Podobnie jak pani Marzenna, która była Żywą Książką opowiadającą jej historię o życiu ze stwardnieniem rozsianym – jak wygląda ta choroba, jak sobie z nią radzi. Jeśli ktoś przez chwilę pomyślał, że to będzie smutna historia, to szybko się przekonał, że sie mylił.
– Słowa nie są przezroczyste, one niosą ze sobą wartość i nadają nam kierunek, bieg – usłyszeliśmy, kiedy przysiedliśmy do jej stolika. – Jeśli myślę o sobie, że jestem biedną, chorą kobietą, to robię się biedna i chora. Prawie nie chodziłam i z tego wyszłam. Sama to przeżyłam i jestem gotowa się podzielić własnym doświadczeniem oraz wiedzą, jeśli ktoś chce skorzystać, to zapraszam.
Żywa Książka o depresji też nie była depresyjna. Pani Agnieszka z dużą swobodą opowiadała swoją historię. Podkreślała, że depresja nie jest oznaką słabości.
– Może to każdego złapać, bez względu na to, jak mamy dobre czy niedobre życie – mówiła. – Depresja nie wybiera, to po prostu choroba, jak choroba pleców, kości, czegokolwiek i konieczne jest szukanie pomocy profesjonalnej. Czasami możemy takie dobre rady usłyszeć: znajdź sobie hobby, jakieś zajęcie, uprawiaj sport… Osobie z cukrzycą czegoś takiego byśmy nie powiedzieli, a osoby z depresją często takie rzeczy słyszą. Koniecznie szukajmy profesjonalnej pomocy, nie wstydźmy się tego. Trzeba też pozwolić sobie tę pomoc przyjmować. Ja pracuję, mam życie zawodowe, rodzinne, podróżuję, uczę się języków obcych, a poza tym mam też depresję.
Pani Agnieszka napisała i wydała też książkę „Podróż. Notatki z psychoterapii”.
Niestety, czas nie pozwolił nam czekać na wolne miejsce przy Żywych Książkach: uchodźczyni i neuro-mamy. Ale wielu czytelników zdołało skorzystać. Po południu dołączyły Żywe Książki: Osoba niebinarna, aseksualna oraz Kobieta, która pokonała raka piersi.
Organizatorami tego przedsięwzięcia byli: Fundacja MOŻESZ, Agnieszka Buczkowska Świat Dźwięków, Biblioteka im. Marii Skłodowskiej Curie w Policach Filia Nova oraz Żywa Biblioteka Szczecin.