Kto był, temu nie trzeba przypominać, bo pewnie w pamięci i tak zostanie na długo. Kto nie był, niech przeczyta i zobaczy, co stracił, ale na pocieszenie dodamy, że to impreza cykliczna, więc zapewne jeszcze nie raz będzie okazja do skorzystania z takich atrakcji. W tę sobotę (21 września) na festyn rodzinny zaprosili Rada Osiedla nr 2 oraz Ośrodek Pomocy Społecznej w Policach. W ten sposób co roku obchodzony jest „Dzień Starego Miasta”. Tym razem przy tej okazji zbierano pieniądze na leczenie zmagającego się z ciężką chorobą mieszkańca gminy Police — Sławomira Nowakowskiego.
Tak naprawdę na ten wyjątkowy dzień dla Starego Miasta (i nie tylko) mobilizuje się wiele osób indywidualnych, organizacji pozarządowych, placówek oświatowych i kulturalnych, instytucji… Podobnie było tym razem. Przy 20 stanowiskach czekały więc różne atrakcje: smakołyki, konkursy, zagadki, konkurencje sportowe i inne zadania do wykonania. Najambitniejsi dokumentowali ich zaliczenie w specjalnej książeczce. Dla prymusów były niespodzianki.
Harcerze np. sprawdzali sprawność zmysłów: smaku, węchu. A także: umiejętność rymowania i ogólną zręczność. Także uczyli np. jak zbudować most z samych belek, a nawet jak zapozować do zdjęcia, albo jak strzelać z łuku i jak zrobić największe bańki mydlane.
Nieco starsi uczestnicy, nawet dorośli, dłużej się zatrzymywali przy stoiskach z militariami i z ciekawością spoglądali na zgromadzone na placu motocykle. Szperali też w książkach, które można było zabrać ze sobą do domu. Odważniejsi podchodzili do stanowisk, przy których można było sobie przypomnieć zasady udzielania pierwszej pomocy, choć trzeba przyznać, że tutaj jednak większą ciekawość wykazywali najmłodsi.
I uwaga — był najprawdziwszy pies policyjny z przewodnikiem. A właściwie dwa psy, które się wymieniały, bo dla jednego tak duża popularność byłaby za trudna do udźwignięcia. Tutaj nie było wyjątków — do piesków podchodzili i najmłodsi, i dorośli. A więcej o tych gościach napiszemy w osobnym tekście. Warto wypatrywać.
No i oczywiście była scena i nawet specjalny parkiet — tam się naprawdę działo bardzo dużo. Prezentowali się artyści w różnym wieku. Tańczyli, śpiewali… A w przerwach można było wylicytować ciekawe fanty. Dochód z tych licytacji zasilił oczywiście cel charytatywny.