To oni wspierają tych, którym życie przyniosło różne trudności. Pomagają wyjść z kryzysu, układać życie na nowo, podnosić z różnych słabości… To pracownicy socjalni. W czwartek, 21 listopada, obchodzili swoje święto. A jego powiatowe obchody odbyły się w Miejskim Ośrodku Kultury w Policach. Zorganizowano je dla przedstawicieli służb społecznych, rodzin zastępczych, organizacji pozarządowych niosących pomoc innym.
Były kwiaty, podziękowania od władz samorządowych, chwila oddechu od ciężkiej pracy.
– To, co robicie, to nie jest praca, to jest misja – zaznaczył starosta policki Shivan Fate. – A tę misję naprawdę wykonujecie znakomicie. Życzę wam wszystkiego najlepszego, z całego serca, dużo słońca i uśmiechu, pomimo tej trudnej misji. Ale jak nie wy, to kto…
A w trakcie samej uroczystości okazji do uśmiechu nie brakowało. Wszak prowadził ją znany z humoru aktor – Michał Janicki.
Życzenia pracownikom socjalnym złożył też burmistrz Polic Krystian Kowalewski.
– Wasza praca jest trudna, ponieważ ciężko ją ustandaryzować, ciężko ją uśrednić, ciężko ją znormalizować – zwracał się do zebranych na uroczystości pracowników służb, jednostek i organizacji społecznych burmistrz Krystian Kowalewski. – Każdy człowiek jest inny, każdy jest w innej sytuacji i właśnie wy na co dzień z tymi ludźmi się spotykacie, poznajecie ich indywidualne problemy. Wasza praca jest potrzebna, dajecie ludziom nadzieję, dajecie ludziom szansę i sprawiacie, że świat jest troszeczkę lepszy. Nawet jak wasza praca jest niezauważana na co dzień, to wiedzcie, że ona jest ważna, będziemy was wspierać.
Dorota Rybarska-Jarosz, dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego, przygotowała na tę okazję wystąpienie pt. „Ja + Ty = My. Rzecz o człowieku wśród ludzi”. Mówiła m.in. o wypaleniu zawodowym, właśnie u pracowników pomocy społecznej.
– Co jest najczęściej symbolem pomocy społecznej? Ręce – mówiła. – Ręce silne, ręce czułe, ręce, które ochraniają, ręce, które dźwigają, przytulają… Jak wiele rąk, jak wiele dłoni można w swoim życiu, czy nawet jednego dnia, uścisnąć bez uszczerbku dla tego, co jest naprawdę moje? Mój pot, mój naskórek, ja… Ile dłoni można uścisnąć, zanim zamkniemy się w wypaleniu i samotności.
Podkreślała, jak ważna jest współpraca w zespole, współdzielenie zadań, odpowiedzialności. Szacunek do siebie nawzajem, zrozumienie różnic charakterów i temperamentów. Ale też, jak radzić sobie z porażkami, kryzysami, stresem w codziennej pracy.
– Nasze ręce są najczęściej dla kogoś – mówiła na koniec Dorota Rybarska-Jarosz. – Zmęczone, dźwigające. Kiedy wrócicie dzisiaj do domu, dajcie sobie trochę przyjemności. To wy powiedzcie światu, czego potrzebujecie. Wy określcie granicę, ile w waszych dłoniach się zmieści. Dajcie sobie sami czułość. Pamiętajcie, żeby zaprzyjaźnić się ze sobą, pamiętajcie o tym, że dźwigamy w sobie takie cztery guziki. Kilka jest zielonych, jeden czerwony. Oksytocyna, serotonina, dopamina – to są hormony szczęścia, miłości. Ale mamy także kortyzol i adrenalinę, hormony stresu. Który guzik włączymy, tak nastroimy się na cały dzień. Czy wiecie o tym, że 20 sekund przytulania się do drugiego człowieka, to już jest zastrzyk oksytocyny, nazwanej hormonem miłości? Gdyby tak mieć do kogo się przytulić w pracy… Zadbajmy o włączenie tych zielonych guzików – od tego: „dobrze mi”, od tego: „chce mi się”. I to jest właśnie dopamina i serotonina. Te inne i tak przyjdą same. Bo przyjdzie presja czasu, presja zadań…