W całej gminie Police jest 25 pomp ulicznych. Mijamy je niemal każdego dnia. Do czego służą? Czy z każdej płynie woda? Dlaczego nie można jej pić?
Najwięcej tego rodzaju pomp jest w samych Policach – aż 18 (w tym dwie w Jasienicy). W Trzebieży jest ich 7.
Żadnej nie znaleźliśmy ani w gminnym, ani w wojewódzkim rejestrze zabytków.
Nie wszystkie polickie pompy działają. W pełni sprawnych jest 18. Kolejne 3 mają być naprawione (zajmie się tym Zakład Wodociągów i Kanalizacji). Ale 4 pewnie niedługo znikną z polickiego krajobrazu.
Gminni urzędnicy podają, że właśnie tyle przeznaczono do likwidacji. To pompy przy ul. Piaskowej (na wysokości ul. Robotniczej), przy ul. Wodnej (Jasienica), przy ul. Kołłątaja (bunkier), przy ul. Kwiatkowskiego (w Trzebieży).
Czemu służą tego rodzaju pompy?
– Historycznie takie studnie uliczne byty wykorzystywane jako tzw. awaryjne źródło wody na wypadek niedziałającego wodociągu – odpowiada nam Tomasz Kartanowicz, zastępca naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w UM w Policach. – Konieczność budowy tego typu studni regulowana była m.in. Zarządzeniem Ministra Gospodarki Komunalnej z 18 sierpnia 1971 w sprawie budowy i utrzymywania studni publicznych w miastach zaopatrywanych w wodę z urządzeń wodociągowych. To zarządzenie nakazywało lokalizację tzw. studni awaryjnych na terenach zwartej zabudowy mieszkaniowej na wypadek unieruchomienia wodociągu komunalnego.
Obecnie studnie te mogłyby być wykorzystane do awaryjnej dostawy wody w sytuacji kryzysowej – gdy niemożliwe stałoby się zaopatrzenie mieszkańców w wodę z sieci miejskiej.
– Jednak musiałyby uzyskać dopuszczenie właściwego inspektora sanitarnego – dodaje Tomasz Kartanowicz.
Dopóki jednak nie ma konieczności zaopatrywania mieszkańców w wodę z tego typu studni, o aprobatę inspektora sanitarnego nie trzeba zabiegać. To jednak oznacza, że lepiej tej wody nie pić. Stosowne informacje są zresztą umieszczone na pompach.
– Studnie uliczne znajdujące się na terenie gminy Police obecnie nie są traktowane jako źródło wody pitnej dla ludności – podkreśla Tomasz Kartanowicz.