Ruszył sezon grzewczy. Wraz z nim, niestety, zwiększyło się ryzyko zatrucia tlenkiem węgla.
Strażacy tradycyjnie uczulają na zagrożenie i podpowiadają, jak się uchronić przed nieszczęściem. Ich pierwsza rekomendacja: zaopatrzyć się w czujki czadu. One naprawdę ratują zdrowie i życie.
Od początku roku policcy strażacy odnotowali 10 interwencji (na terenie powiatu) związanych z wystąpieniem emisji tlenku węgla. W jednym przypadku doszło do tragedii – w wyniku zatrucia zmarło 11-letnie dziecko. Ale w tym samym budynku dwa tygodnie później strażacy znowu interweniowali, i wtedy również źródłem tlenku węgla był piecyk gazowy w łazience.
– Co roku straż pożarna przed okresem jesienno-zimowym uruchamia programy prewencyjne, edukacyjne, i rekomenduje zastosowanie detektorów tlenku węgla oraz przestrzega przed zagrożeniami, które o tej porze roku występują częściej – mówi mł. bryg. Piotr Tuzimek z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Policach. – To nie znaczy, że poza okresem grzewczym nie mamy do czynienia z czadem. Ale na pewno częściej wyjeżdżamy do takich zdarzeń okresie jesienno-zimowym. Dlatego ostrzegamy mieszkańców bardziej intensywnie. Właśnie teraz dużo częściej używa się urządzeń, w których przebiega proces spalania: to piece na węgiel, ale też piece gazowe czy olejowe. Wszędzie tam, gdzie występuje spalanie, może dojść do zagrożenia tlenkiem węgla.
Sami możemy zrobić bardzo dużo dla poprawy własnego bezpieczeństwa.
– Trzeba pamiętać, że aby proces spalania przebiegał właściwie, musi być stały dostęp powietrza – mówi Piotr Tuzimek. – Jeżeli tego powietrza mamy zbyt mało, to dochodzi do niepełnego spalania i wydziela się właśnie tlenek węgla, który jest śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich, którzy się w takim pomieszczeniu znajdują. Tymczasem wiele osób nadmiernie uszczelnia swoje mieszkania. Nawet nieświadomie, czasami przez wymianę okien na nowe i niezapewnienie dostępu powietrza. Ale są też działania świadome. W dalszym ciągu spotykamy zasłanianie kratek wentylacyjnych w łazienkach. Pomimo naszych apeli, pomimo apeli kominiarzy. To przez złudne przekonanie tych, którzy to robią, że przez takie działanie zmniejszą straty ciepła. Kominiarze wskazują, że przez to dochodzi do zawilgoceń ścian i większe są straty związane z ewentualnymi chorobami, związanymi z pleśnią obrastającą ściany, oraz wynikające ze zniszczeń struktury budynku.
Zagrożenie zmniejszymy również odpowiednią konserwacją urządzeń grzewczych wykorzystywanych w domu czy mieszkaniu.
– Każdy, kto kupuje jakiekolwiek urządzenia grzewcze, otrzymuje instrukcję obsługi – mówi Piotr Tuzimek. – I w niej jest rozdział związany z konserwacją. Odnośnie piecyków gazowych, znajdziemy taką informację, że np. co najmniej raz w roku należy te urządzenia poddać okresowej kontroli. Niestety zapominamy o tym. A urządzenie ma prawo się zepsuć. Takiemu corocznemu przeglądowi powinny być podawane także kanały kominowe, kanały spalinowe. I należy to zrobić przed sezonem grzewczym. Co roku widzimy, że to jest potrzebne, bo naszych interwencji jest więcej właśnie w tym pierwszym okresie. Jeśli ktoś tego jeszcze nie zrobił, to lepiej z tym nie zwlekać.
Strażacy przyznają, że do zdarzeń związanych z ulatnianiem się tlenku węgla jeżdżą częściej przede wszystkim dlatego, że coraz więcej mieszkań i domów jest wyposażonych w detektory tlenków węgla. Na szczęście tragedii wynikających z zatruć czadem jest mniej.
– Co roku mamy tych zgłoszeń więcej – przyznaje Piotr Tuzimek. – To efekt m.in. akcji, które prowadzimy od wielu lat, propagujących właśnie wyposażanie budynków w czujniki tlenku węgla. I o ile mamy więcej interwencji, więcej zgłoszeń, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że ofiar jest znacznie mniej. Nie zaprzestajemy tej akcji. Często dostajemy sygnał, że gdzieś czujnik zadziałał, a na miejscu nasze profesjonalne detektory potwierdzają emisję tlenku węgla. Gdyby tego czujnika w domu nie było, to być może mielibyśmy kolejne ofiary.
KP PSP w Policach przeprowadziła w tym roku konkurs, w ramach którego przekazała mieszkańcom 63 detektory tlenku węgla (czujki czadu). A policki ZGKiM wyposażył w czujki mieszkania w zasobach komunalnych, w których znajdują się piece kaflowe.
Taki czujnik to koszt kilkudziesięciu złotych. Warto w niego zaopatrzyć mieszkanie lub dom.
– To może być dobry prezent dla babci, dziadka, mamy, taty… – podpowiada Piotr Tuzimek. – Zwłaszcza jeśli mieszkają sami i to w starym lokalu, opalanym np. węglem. Taki czujnik wydaje sygnał o niebezpieczeństwie wtedy, kiedy jeszcze nic bezpośrednio nam nie zagraża. On wyczuwa minimalne ilości tlenku węgla i daje nam szansę na jakieś działanie, żebyśmy mogli wygasić piec, otworzyć okno, wezwać kominiarza. Da też sygnał, że czas wymienić baterię. Nie stwierdzamy zaś, żeby sygnalizował zagrożenie bez potrzeby.
A co zrobić, gdy już czujnik zadziałał?
– Najlepiej wyłączyć urządzenie grzewcze, otworzyć okno – mówi strażak. – Jeżeli jest osoba z objawami podtrucia tlenkiem węgla, to wyprowadzić na zewnątrz albo usiąść z nią przy otwartym oknie. W razie potrzeby reanimować. W pierwszej fazie zatrucia czadem czujemy się zmęczeni, ospali, nie mamy chęci do robienia tego, co zazwyczaj. W kolejnym etapie są silne bóle głowy, później może dojść do wymiotów, utraty przytomności, a w skrajnym przypadku do śmierci.