W Policach w jednej szkole obiad dla ucznia kosztuje 5 złotych, w innej 11 złotych. Obie placówki prowadzone są przez gminę. I w obu ten posiłek powinien wyglądać podobnie – i pod względem kaloryczności, różnorodności produktów, i ich proporcji.
Reguluje to rozporządzenie, a kontroluje sanepid. Z czego więc wynikają tak duże różnice cen?
– Wpływają na to różne czynniki – mówi Witold Stefański, naczelnik Wydziału Oświaty i Kultury UM w Policach. – W większości szkół obiady przygotowują i sprzedają ajenci, czyli prywatni przedsiębiorcy. Na ustalane przez nich ceny obiadów wpływają różne czynniki, np. wielkość szkoły. Niektóre placówki nie mają kuchni i do nich muszą być dostarczane gotowe obiady, co także podnosi koszty.
Najtańsze obiady są w Szkole Podstawowej nr 6 (w Jasienicy).
– Ale to jedyna placówka, w której nie ma ajenta i kucharkę zatrudnia szkoła – tłumaczy Witold Stefański. – Ta zaś może pobierać od rodziców tylko opłaty za produkty wykorzystywane do przygotowania posiłków.
Takie rozwiązanie np. Szczecin stosuje we wszystkich swoich szkołach podstawowych – i tam za obiad dla dzieci rodzice płacą około 5 złotych. W Policach wiele lat temu radni zdecydowali, że w szkolnych stołówkach będą gospodarowali ajenci. Efektem jest tak duże zróżnicowanie cen.
Najwięcej za obiad muszą płacić uczniowie SP nr 5 w Policach i SP nr 1 (w części przy ul. Traugutta). Tutaj pełny obiad kosztuje aż 11 zł. W SP nr 5 można kupić porcję pomniejszoną za 9,5 zł.
Po 10,5 zł za pełną porcję obiadową płacą dzieci uczęszczające do SP nr 3 (miało być jeszcze drożej, bo 12 zł, ale po interwencji rodziców cena została obniżona). Za 10 zł pełny obiad dostaną uczniowie SP nr 8 (pomniejszona porcja 8 zł) i w SP nr 1 przy ul. Sikorskiego (pomniejszona porcja 9 zł), a ci z SP nr 2 za 9,5 zł.
Podstawówki w Trzebieży i Niekłończycy oferują obiady po 9,5 zł, a w Pilchowie – po 9 zł. A w szkole podstawowej funkcjonującej przy Zespole Szkół im. Ignacego Łukasiewicza obiad kosztuje 8 zł – ale to placówka powiatowa. W niej – podobnie jak w SP nr 6 – kucharzy zatrudnia szkoła.
W każdej z placówek jakość posiłków ocenia sanepid. W tym roku będzie to robił jeszcze dokładniej, bo nowe przepisy nakazują laboratoryjne ocenianie kaloryczności serwowanych w szkołach posiłków (oczywiście wyrywkowo) – do tej pory inspektorzy wyliczali to na podstawie gramatury i rodzajów produktów.
Ministerialne rozporządzenie dość dokładnie określa, jakie produkty warto uczniom serwować, jakich unikać, a jakie ograniczać.
– Taki obiad powinien pokrywać około 30 procent dziennego zapotrzebowania energetycznego dla danej grupy – tłumaczy Sylwia Godlewska-Pocierznicka, starszy asystent Nadzoru Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Policach. – Z naszych wyliczeń wynika, że taki obiad powinien dostarczać około 700 kcal. Do tego trzeba przestrzegać wielu innych wskazań z ministerialnego rozporządzenia, np. nie częściej niż dwa razy w tygodniu mogą być podawane produkty smażone i przynajmniej raz w tygodniu na talerzu powinna się znaleźć ryba.