Uczniowie nie będą się gromadzić w szatni, pierwszaków rodzice odprowadzą tylko do drzwi szkoły, starsze klasy nie będą zmieniać sal lekcyjnych, na przerwach może będą maseczki…
Władze gminy Police ustalają z dyrektorami polickich placówek oświatowych, jak zapewnić bezpieczeństwo w nadchodzącym roku szkolnym.
– Wiadomo już, że 1 września dzieci przychodzą do żłobka, do przedszkoli, do szkół – mówił do dyrektorów polickich placówek Witold Stefański, naczelnik Wydziału Oświaty i Kultury UM w Policach. – Wiemy, że może to budzić obawy. To zrozumiałe. Ale ta decyzja jest. I chodzi o to, żeby stworzyć jak najbezpieczniejsze warunki dla uczniów i dla pracowników. To będzie główne zadanie na ten rok szkolny.
Działania regulują również wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego i rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej.
Punkt po punkcie – dla bezpieczeństwa
Dyrektorzy szkół i przedszkoli wraz z urzędnikami wskazali krytyczne elementy w codziennym funkcjonowaniu. Ustalano też sposoby na minimalizowanie zagrożenia.
Po pierwsze – rygorystyczne przestrzeganie higieny. Konieczność wyposażenia wszystkich placówek w środki czystości i środki dezynfekcji.
– Wszystkie placówki je mają – mówi naczelnik. – W razie potrzeby będą uzupełniane. Tego nie może zabraknąć. Te rzeczy muszą być dostępne dla uczniów, dla obsługi, dla nauczycieli.
Po drugie – zapobieganie zagęszczeniu ludzi.
– Zagęszczenie sprzyja rozprzestrzenianiu wirusa – podkreślał Witold Stefański. – Trzeba robić wszystko, aby dzieci w żłobku, przedszkolach, szkołach kontaktowały się z jak najmniejszą liczbą rówieśników czy pracowników.
Naczelnik zwrócił też uwagę, że warto zachęcać uczniów, aby zamiast autobusu wybierali rower lub przychodzili do szkoły pieszo.
Trzeba też zmniejszyć tłok przy drzwiach.
– Założenie jest takie: do szkoły czy przedszkola wchodzą pracownicy i dzieci – zauważa Witold Stefański. – Rodzice nie. Rodzic przyprowadzi dziecko do przedszkola i w drzwiach przekaże pracownikowi. To samo dotyczy szkół podstawowych, szczególnie pierwszaków. Do szkoły wchodzą sami.
Ale po wejściu także nie może być tłoku.
– Każdy dyrektor ma inną sytuację i musi znaleźć rozwiązanie – podkreśla naczelnik. – Wejść musi być więcej. Nie ma obecnie obowiązku mierzenia temperatury. Jestem przekonany, że mierzenie temperatury w wejściu jest potencjalnym zagrożeniem, bo powoduje tłok.
Szatnia nie może być miejscem gromadzenia uczniów.
– Będą różne rozwiązania w różnych placówkach – mówi Witold Stefański. – Np. w szkołach podstawowych idziemy w tym kierunku, że klasy młodsze nie schodzą do szatni. Tak będzie w „Ósemce”, w „Trójce”: wieszaki uczniowie mają przy klasach.
Po trzecie – uczniowie nie krążą po szkole.
– Przechodzimy na system, że krążą nauczyciele – mówi naczelnik. – Chodzi tu zwłaszcza o klasy starsze. Zajęcia generalnie będą w jednej sali: polski, matematyka, geografia… Zmieni się tylko nauczyciel.
Do przemyślenia dla dyrektorów jest sposób ograniczenia zagrożenia podczas przerw.
– Zwłaszcza dotyczy to klas starszych – zwraca uwagę naczelnik. – Bo młodsi uczniowie będą w swoich salach. Szkoły muszą tak zorganizować przerwy, żeby było jak najmniejsze zagrożenie. Należy rozważyć noszenie przez uczniów maseczek na przerwach, może byłyby wskazane.
Niewskazane są za to zajęcia międzyklasowe.
– Jeśli to możliwe, to dzieci cały czas funkcjonują w ramach jednej klasy – mówi naczelnik. – Wiem, że są już różne pomysły w szkołach, np. na organizację lekcji wuefu bez mieszania klas.
Nauczyciele szczególnie zagrożeni
Naczelnik podkreślał także, że te wszystkie środki ostrożności podejmowane są nie tylko z myślą o uczniach.
– Od 1 września najbardziej zagrożoną grupą w Polsce będą nauczyciele – mówił. – Szczególnie pracujący w klasach starszych. Oni będą się kontaktowali dzień w dzień z setkami uczniów. Nie będzie żadnej przesłony plastikowej, nie będzie karteczki, żeby zadzwonić, jak chce się przyjść.
Jednak nawet rygorystyczne przestrzeganie zasad bezpieczeństwa nie zagwarantuje, że zakażenia w szkołach nie wystąpią.
– Dbając o uczniów, myślimy także o pracownikach – dodał Witold Stefański. – Bo jak oni się pochorują, to szkoły trzeba będzie zamknąć.
Zapewnił też dyrektorów, że nie zostaną pozostawieni z problemem.
– Będziecie mieć wsparcie ze strony gminy i sanepidu – mówił. – Zrobimy wszystko, co możemy, ale i tak coś się może zdarzyć. I zdalne nauczanie może wrócić. Dlatego z jednej strony dbamy, żeby było dobrze, a z drugiej przygotowujemy się do nauczania zdalnego.