Każda aktywność fizyczna wychodzi dzieciom i młodzieży na zdrowie. Taniec, pływanie, jazda na rowerze, rolkach czy… sztuki walki. Ważne, żeby ćwiczyć, odkrywać swoje predyspozycje i pasje. Do zyskania – zdrowe ciało i sprawny umysł.
– Każdy trening to uczenie i utrwalanie dobrych nawyków – mówi Adrian Mazur, trener Klubu Sportowego Hulk Team Police (prowadzi treningi z brazylijskiego jiu-jitsu), menadżer Fundacji na rzecz Rozwoju Dzieci i Młodzieży „HulKids”. – Tych z zakresu zdrowego odżywiania i ogólnie zdrowego stylu życia. A także z respektowania pewnych zasad: określonej dyscypliny, szacunku dla przeciwnika, fair play. W przypadku dzieci w wieku od 4 do 8 lat trudno mówić o jakiejkolwiek walce.
Od jedzenia do mistrzostwa
– Dzieci dzisiaj jedzą szybko, czyli wybierają żywność najbardziej przetworzoną – mówi Adrian Mazur.
Czyli z puszki, odgrzewane, konserwowane itd. Bo to dla nich dobre w smaku i łatwe do zrobienia w domu. Ale to, co szybkie i zapewne nawet smaczne, nie idzie w parze ze zdrowiem. A jak nie idzie w parze ze zdrowiem, to nie pasuje też do sportu.
Dlatego małymi krokami, z wykorzystaniem trenerskiego autorytetu, można próbować te nawyki zmieniać.
– Zachęcam na początku, żeby przez 3 dni w tygodniu odstawiać słodycze – mówi Adrian Mazur. – Odstawiamy kolorowe napoje, soki. Pokazuję zamienniki: zamiast czekolady, np. suszone owoce. Powtarzając te rzeczy mam szansę wpłynąć na zmianę, bo będąc ich trenerem, jestem dla nich autorytetem.
Autorytetem i przykładem
A ten autorytet buduje się przez konsekwencję i stawianie określonych granic. Ale też pokazując efekty swojej pracy.
– Na zajęciach jest czas na zabawę, czas na ćwiczenia, czas, żeby się napić – tłumaczy trener. – Mieszamy też grupy. Z niektórymi zawodnikami jestem od lat. W pewnym sensie ja ich ukształtowałem. I ci najmłodsi chcą być tacy, jak ci starsi. Mówię im: jeśli chcecie być jak Dominik czy Ada, zawodnicy, którzy są teraz w kadrze polskiej, to powinniście robić to, co ja mówię, bo to recepta na ten sukces. A podstawą jest właśnie zdrowe odżywianie.
Kolorowe, smaczne, ale zdradliwe
Trener przyznaje, że nie jest łatwo przekonywać do rezygnacji z kolorowych, kuszących w sklepach słodyczy – cukierków, ciastek.
– One dzieciom i młodzieży bardzo smakują, poprawiają im nawet samopoczucie, bo od tych przyjemnych smaków uwalniają się hormony szczęścia – tłumaczy trener. – A my im zamiast tych smaków proponujemy ryż, bataty, warzywa… Ciężko przekonywać. Ale jak zaczniemy to robić od najmłodszych lat, jak przekonamy też do tego rodziców (bo z rodzicami też się staram o tym rozmawiać), to będzie efekt. W przeciwnym razie to śmieciowe jedzenie, odgrzewane w mikrofalówce, stanie się nawykiem, na całe życie. Od 4 do 8 roku życia kształtujemy nawyki.
I to kształtowanie nawyków zaczyna się właśnie na treningu.
– U mnie po treningu obowiązkowy jest banan – mówi Adrian Mazur. – Dzieci już je przynoszą ze sobą. Bo trening wyciąga z nich energię i w ten sposób ją uzupełniamy. Oczywiście cały proces uzupełniania energii po treningu jest skomplikowany, ale u dzieci trzeba to zrobić maksymalnie najprościej i najlepiej. Czyli zamiast słodkiego batonika będzie to np. banan, suszony daktyl.
Posmakuje i uwierzy
Tysiąc słów na pewno nie zastąpi u dziecka własnego doświadczenia. Jak się przekona, że można zamienić słodki batonik na zdrową przekąskę, to zechce to powtarzać.
– Częstowałem dzieci po treningu daktylami i one mówiły, że ten daktyl smakuje jak czekolada – mówi trener. – Ale one wcześniej o tym nie wiedziały, jadły więc słodkie batoniki. Tymczasem można zjeść garść rodzynek czy suszone śliwki. Wybór duży i wcale nie jest to droższe.
Dobrze jesz, dobrze myślisz
– Właściwe odżywianie to lepsza koncentracja, zdrowszy sen – mówi Adrian Mazur. – Każde jedzenie wywołuje jakiś efekt hormonalny w organizmie człowieka. To jedzenie, po które teraz dzieci i młodzież sięgają, powoduje niepożądane efekty. Dwudziestoparoletni ludzie mają dzisiaj cukrzycę. Bo od dziecka o każdej porze dnia, są bombardowani węglowodanami. To słodkie płatki na mleku, do szkoły batonik, na obiad coś szybkiego i gotowego, kolacja to cola z jakąś przegryzką… Organizm nie jest już w stanie produkować tyle insuliny. I cała homeostaza się sypie.
Ruch jak powietrze
Dzisiaj aktywność ruchową dziecku trzeba zorganizować. Od rodziców zależy, jak dużo czasu ich pociecha będzie naprawdę aktywna, zdrowo aktywna.
Kiedyś tę aktywność młodzi organizowali sobie sami. Biegali, skakali, a przy okazji upadali. Umiejętność bezpiecznego upadania przychodziła sama, naturalnie. Dzisiaj nawet tego trzeba nauczyć.
– Jeszcze dwie dekady temu dzieci rozwijały się naturalnie na powietrzu: wspinały się na drzewa, gimnastykowały na trzepakach… – zwraca uwagę Adrian Mazur. – Już w czasie raczkowania, pierwszych prób wstawania i chodzenia, się przewracaliśmy, później przewracaliśmy się na podwórku podczas gry w piłkę czy innych aktywności. Teraz małe dziecko wkłada się w chodzik. Nie ma możliwości nauki chodzenia w sposób naturalny: od pełzania, przez raczkowanie, do siadania, wstawania i chodzenia… Przez to zaburzona jest integracja sensoryczna. Wiele dzieci nie potrafi zrobić przewrotu, jakiejś sekwencji ćwiczeń na drabince. I nie ma też okazji do naturalnej nauki bezpiecznego upadania. Większość dzieci w wieku przedszkolnym prowadzi kanapowy tryb życia, po powrocie z przedszkola siada z tabletem czy komputerem, albo ogląda telewizję. Warto je od tego oderwać. Jest wiele różnych dyscyplin sportowych, których mogą popróbować. Mogą nawet co roku próbować czegoś nowego, aż odkryją to, co im się spodoba. Każdy sport wnosi coś dobrego.
Pamiętaj! Informacje zawarte na tym portalu nie mogą zastąpić kontaktu z lekarzem!