Smród, wzmożony ruch samochodów i niskie ciśnienie wody – to uciążliwości, o których już teraz mówią mieszkańcy Leśna Górnego. Są przekonani, że planowana na ich terenie kolejna inwestycja dla unieszkodliwiania odpadów, czyli kompostownia, jeszcze te problemy pogłębi. Dlatego zaprotestowali we wtorek (29 listopada) przed Urzędem Miejskim w Policach. Wspierają ich mieszkańcy Pilchowa wraz z sołtysem Ireneuszem Todorskim.
– Słyszymy ze strony gminy, jak zawsze, że wszystko będzie pięknie – mówili protestujący. – Obiecanki są wspaniałe, że nie będzie żadnych uciążliwości. Ale na razie to tylko slajdy i piękne wizje. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak to będzie w rzeczywistości. Jak powstawał ten zakład (obecnie w Leśnie Górnym jest już Zakład Odzysku i Składowania Odpadów – red.) to też były obietnice, że będzie nowocześnie, że nie będzie nic czuć. A w rezultacie jest inaczej. Mamy śmieciowisko naokoło: fruwające reklamówki, śmieci. Dlaczego my nie możemy mieć terenu rekreacyjnego. Nie mamy gdzie iść na spacer, na rower z dzieckiem, bo jest smród, bo są robaki i wszędzie śmieci. Dlaczego nie zrobią śmieciowiska gdzie indziej, tylko ciągle to Leśno. Dowiadujemy się o inwestycji z mediów. A też powinniśmy mieć prawo wypowiedzieć się na temat tej inwestycji.
Mieszkańcy Pilchowa solidaryzują się z mieszkańcami Leśna Górnego.
– Chcielibyśmy, żeby ci mieszkańcy już naprawdę żyli w spokoju, nie tylko walczyli o swoje zdrowie i o byt – mówił Ireneusz Todorski, sołtys Pilchowa (sołectwa, w skład którego wchodzi także Leśno Górne – red.). – Takie obiekty powstają przy drogach szybkiego ruchu. Dziwię się, że ta kompostownia jest projektowana w Leśnie Górnym, a nie przy obrzeżach drogi szybkiego ruchu, która powstanie przy Zakładach Chemicznych.
O planowanej inwestycji w Leśnie Górnym pisaliśmy kilka miesięcy temu. Mieszkańcy od początku się jej sprzeciwiają. Dotychczasowe spotkania z przedstawicielami gminy oraz inwestorów ich nie przekonały. We wtorkowym proteście uczestniczyło niewielu mieszkańców, bo – jak tłumaczyli – odbywał się w godzinach pracy (ale właśnie o tej porze w urzędzie trwała sesja Rady Miejskiej – niektórzy radni wyszli do protestujących).